wtorek, kwietnia 16, 2024

5427. Łódeczka dla Białego Kruka


Autor(ka) nie do ustalenia.

Majestat śmierci sprawia, że patrzymy inaczej: szerzej, głębiej, z większym szacunkiem.

🪔

Dopiero czyjeś odejście pokazuje, kim ten ktoś był naprawdę. I z jak wielkim smutkiem go żegnamy. Patrząc na karawan, widzimy odchodzących przez pryzmat najczystszego do do­strze­że­nia człowieczeństwa. Jaki ten ktoś był dla nas, dla in­nych, dla świata. […]  jaki był niejako od środka, bez otoczki, bez majątku, bez tytułów, bez dokonań, bez uznania, bez ubra­nia i bez ciała nawet. Głębiej, sięgamy znacznie głębiej. I właśnie za tym GŁĘBIEJ tęsknimy potem naj­bar­dziej.

🪔

Kiedy umiera ci rodzic, tracisz teraźniejszość i przeszłość, kiedy odchodzi partner — umiera przyszłość. Wszystkie wspólne marzenia, plany, zamiary za jednym zamachem biorą w łeb. Zamyka się perspektywa.

🪔

Cierpienie — jak brud — należy czyścić. To ciekawe, że to­le­ru­je­my czyjś głupi, często prymitywny śmiech. Ale ze łzami jest inaczej. Z rozpaczą lepiej się schować, bo jakoś nie uchodzi na­rażać na nią otoczenia. Jakby było się no­si­cie­lem prze­klę­te­go wirusa nieszczęścia. Tak czy inaczej, żałoba jest stanem naj­cichszego z wykluczeń.

🪔

Triumfalne trwanie przedmiotów jest nie do zniesienia, gdy odchodzi człowiek. Umarłeś, a świat ma czelność istnieć!

🪔

Nie umiem sobie tego poukładać, brak tylu odpowiedzi. Jest wściekłość. Na kogo? Na co? Na wszystko! […]  „Dlaczego ten… »Najwyższy« na to pozwolił? Zaspał? Zaniemógł? Miał zły dzień?”. Chciałabym wezwać Go i oskarżyć o rażące zaniedbanie, błąd w sztuce, niewybaczalny, bo ze skutkiem śmiertelnym.

🪔

[…]  dopiero co… Tylko że „dopiero co” znaczy w tym przy­pad­ku: nieosiągalnie dawno, w nieodwracalności. Nic nie będzie jak dotąd, jak wczoraj, jak ledwie kilka godzin wcześ­niej. Nigdy.

🪔

„Bóg dał, Bóg wziął” — czysta perfidia. Tak to widać ze strony opuszczonych.
     A może śmierć jest największym darem?

🪔

Pojęłam znaczenie powiedzenia: mi­łość jest wieczna. Zawsze będzie we mnie i dla mnie. Nie zdewaluuje się i nie wyczerpie. Ty umarłeś. Miłość trwa. Spoczywa w wielkim ogólnoświatowym depozycie bezcenności niematerialnych. Nieprzeliczalna na żadną walutę. […]  nikt mi jej nie ukrad­nie. Mogę z niej czerpać tylko ja. Kiedy potrzebuję, jak chcę, jak potrafię. I choć nie mam Cię tutaj, JESTEŚ.

Anna Bimer, Oczy Wojownika. Opowieść
o fotografie Macieju Macierzyńskim
,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2019.
(wyróżnienie własne)

*

J.S. Bach, Małe Preludia, Preludium 1. C-dur,
János Sebestyén (fortepian),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #97.

poniedziałek, kwietnia 15, 2024

5426. 106/366

w zeszłym roku potrzebowała sześciu do­dat­ko­wych dni, by za­kwitnąć. w tym roku już po wszystkim, stało się w mgnieniu oka. obsypała się kwia­tusz­ka­mi pod koniec ze­szłe­go tygodnia, dziś są już tylko listki.

106/366

Rozkwitające wiśnie […]. Czuł, że właśnie nastał ten jeden mo­ment w ciągu roku, gdy drzemiące w nich uczucia wy­do­sta­ją się na zewnątrz w eksplozji szczęścia. Kwiaty były jak ucieleśnienie czystej, niezmąconej radości.

*

     – Kwiaty już całkiem opadły, co?
     – To prawda. – Sentarō spojrzał na drzewo.
     – Idealna pora na podziwianie liści.
     – Liści?
     – Właśnie. Teraz wyglądają najpiękniej.

Durian Sukegawa, Kwiat wiśni i czerwona fasola,
przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo UJ, Kraków 2018.
(wyróżnienie własne)

5425. Z oazy (CCXLIX)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, trzy, poślizgnięte kilkanaście godzin, bo po­trze­bo­wa­łam do­wie­dzieć się, co myślę o tej historii, gdy opadł kurz wrażeń. Sprawdziłam. Ta książka nie ma najlepszych notowań u polskich czytelniczek i śmiem po­spe­ku­lo­wać, dla­czego tak jest.

Młoda czytelniczka porzuci tę książkę najpóźniej w połowie drugiego rozdziału, bo nuda i nic się nie dzieje. Dla starszych osób, które są kilkanaście lub kilkadziesiąt lat po usunięciu zaćmy, to też nuda i co gorsza, banał. Nic nowego, czego nie znają z au­top­sji, w tej opowieści nie znajdą. Nie wynagrodzi im tego ani majstersztyk, ja­kim jest translatorski kunszt — delektowałam się — zastosowany do tłumaczenia dialektu języka ja­poń­skie­go, ani przepiękna metafora, której użyła Autorka, by ucie­le­śnić postaci dialogu wewnętrznego bohaterki.

To nie książka, nie powieść, to medytacja utkana z literek. Wymaga odpowiedniego stanu ducha. Czasem byłam na nią za młoda, czasem za stara. Dlatego też po­rzu­ca­łam ją wielokrotnie i wracałam tyle samo razy.

Podsumujmy. Najpierw chcesz, by cię przynajmniej lubili (w niemowlęctwie ważne jest nawet, by ktoś kochał, chociaż służbowo, bo nie przeżyjesz). Potem chcesz, by cenili twoją pracę. Zwykle dopiero po tych życzeniowych fikołkach i życiowych szpa­ga­tach dochodzisz do wnio­sku, że może warto spróbować polubić siebie. Jest to nie­zbędne, by finalnie docenić każdy swój krok. O tym, w skrócie, jest ta opowieść, po­my­ślało mi się dość subiektywnie.

Myślała, że tak to już po prostu jest. Każdy człowiek ostatecznie dokonuje pewnego odkrycia. Znajduje frazę, która na stare lata pozwala pomyśleć: Kto wie, może właśnie po to były wszystkie trudy, znoje i mozoły mojego ży­cia, by ją odnaleźć? Nieważne, jaka wyświechtana i banalna, bo nie­za­stą­pio­na, zdobyta za cenę własnego czasu i wysiłku, fraza, co ma pieśni wdzięk i tyleż treści, taka, która człowieka ubarwia, nadaje mu koloryt.

🖇

Czy kiedykolwiek walczyłam choćby prawie do końca? […] do tej pory wy­kształ­ci­ła w sobie jedynie posłuszeństwo i ugodowość, innymi słowy stale łamała sobie głowę, jak sprawić, by ją kochano. Nigdy nie rozwinęła siły do walki, do wzmacniania samej siebie, do przekraczania swoich granic i do­ży­ła tak aż do dziś, i wciąż tego żałowała. Dlaczego tak się stało?

🖇

Zabiłyście kogoś? Ktoś zabił was?

🖇

Gdziegolwiek was zaniosło, smutek, radoś, gniew i rozpacz szły za wami, brawda?
     Ale mimo wszyzgo stawiałyście kolejny krok.
     Aż mnie dreszcze przechodzą, tchu nie mogę złapać.
     Wspaniałe. Niewiarygodne. Jezdeście niebywałe. Jezdeśmy.
     […]
     Pokolenie za pokoleniem, pokolenie za pokoleniem, pokolenie za po­ko­le­niem, pokolenie za pokoleniem.
     I oto jezdem jo.
     Bezcenne życie, które podawałyście sobie z rąk do rąk. Życie jak cud.

🖇

Nie powierzyłam ci serca tylko po to, by
poczuć ulgę, że mam dokąd wracać.

🖇

Kres był tuż przed nią. W całej okazałości. Wzięła głęboki oddech.
     […]
     Po żalu i złości panią Momoko ogarnęła niewypowiedziana radość.
     Tyle światła. Wszystko jaśniało cudownym blaskiem. Na myśl, że to już koniec, każda najmniejsza rzecz wydawała się jej zupełnie inna. Soczysta i pełna życia niczym zieleń po deszczu. Dźwięki też brzmiały czysto i har­mo­nijnie.
     Od kiedy pani Momoko pożegnała Shūzō, wierzyła, że istnieje świat ukry­ty przed ludzkim wzrokiem. Teraz wszystko, co widziała, i wszystko, co słyszała, wydawało się tego dowodem. […]
     Dziękuję za chmurę, która odbija się w pełnym wody wiaderku. Za wycie psa. Za zdartą skórkę przy paznokciu palca wskazującego lewej dłoni. Czu­ła, że wszystko ma sens.

🖇

Chce ją spodgać, zamom ziebie.

Chisako Wakatake, Pójdę sama, przeł. Dariusz Latoś,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Ciągle składała dłonie w geście wdzięczności, nie mogła się powstrzymać. Do prawej przenikało ciepło z lewej, lewą czuła dotyk prawej.

🖇

Istnieją uczucia, których nie da się poznać od razu, musi minąć czas.

🖇

Pani Momoko się roześmiała. I jej śmiech długo nie milkł.
     Ach.
     Nagle zrozumiała jego znaczenie. Zrozumiała sens tego śmiechu, który wzbierał w niej bez końca.
     Nie muszę tylgo czekać. Wciąż reaguję na świat, na czerwień. Nadal mogę walczyć. Jo zaczynam zie od te­raz. Ten śmiech to odgłos tego, jak napełnia mnie de­ter­mi­na­cja. Jeszcze nie koniec.
     Na tę myśl pani Momoko znów się roześmiała.

(tamże)

niedziela, kwietnia 14, 2024

5424. Z oazy (CCXLVIII)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czemu? Po co? Dlaczego? Teraz ta książka? To pytania, które w pewnych okolicznościach są całkowicie pozbawione sensu i nikt przy zdrowych, choć nadwyrężonych działaniem losu, nie będzie szukał ani ocze­ki­wał na nie odpo­wie­dzi. Wpadła mi w ręce przypadkiem. Z premedytacją jej już z rąk nie wypuściłam. Zatrzymuje ta książka, przede wszystkim zatrzymuje.

     — W Jugosławii była ostatnia prawdziwa wojna, prawdziwa, bo wy­buchła z autentycznego etnicznego konfliktu.
     — Tak, potem zaczęły się już wojny o podłożu jawnie ekonomicznym. Przestały się liczyć idee i emocje. Zimna strategia zastąpiła prawdziwy gniew.

🖇

Wojna zabija na wiele sposobów. Z opóźnionym zapłonem również. […]
     Często powtarzałeś: „Na wojnie łatwo się zagalopować, stracić głowę, zgubić kompas. Zwłaszcza że tam nie ma dobrych i złych. Wszyscy są ubrudzeni”.

🖇

[…] śmierć jest kurewsko skrupulatna — przychodzi po każdego.

🖇

Wolę myśleć, że życie nie znosi próżni i pustki. Życie po życiu zwłaszcza.

🖇

     — To nie jest mój świat — broniłam się.
     — Tego nie możesz wiedzieć, dopóki go nie poznasz — mówiłeś.

🖇

I jeszcze… zawsze miałam słabość do upadłych aniołów, ludzi z po­wi­kła­ny­mi losami, a przez to niejednowymiarowych i nie tak prze­ra­źli­wie sfor­ma­to­wa­nych jak obecnie większość. Lubiłam twarze z nieco zaznaczonym ży­cio­rysem. Są jak plakat z hasłem: „Zrozumiem więcej”.

🖇

Ale jacy niby mają być dorośli ludzie z nieudaną przeszłością, licznymi ob­ra­że­nia­mi „wewnętrznymi” i wątłą wiarą w przyszłość? Poza tym, świa­do­ma własnych błędów i wypaczeń, zastanawiałam się, jaki Ty nosisz w so­bie błąd. Byłam podejrzliwa. Chciałam być rozważna.

🖇

     — Teraz mam wrażenie, że całe życie czekałem na ciebie — mówiłeś. — Szkoda, że tak długo.
     — Może wcześniej byśmy to wszystko spieprzyli? — zastanawiałam się.
     — A to możliwe. W końcu za nami zgliszcza.
     […] Miłość w wieku dojrzałym jest jak bonus, jak wielka kumulacja, na­gro­da specjalna, której wielu już dawno nie wygląda. Taką nie­spo­dzian­kę ceni się bardzo i traktuje delikatnie, by jej nie uszkodzić, nie popsuć, nie zniszczyć.

🖇

     — Zakochaj się we mnie, proszę cię, zakochaj się — powiedziałeś.
     Zgłupiałam, no bo… jak to? O miłość poprosić? To nie kontrakt ani zakup internetowy, że klikasz i załatwione. Teraz wiem, że nie można pro­sić o mi­łość, gdy nie ma na nią żadnych szans. Ale gdy są — wtedy taki szczery apel brzmi poruszająco […].

🖇

Kilka dni później powiedziałam moim dwóm przyjaciółkom Dorotom: „Czu­ję, że właśnie dopłynęłam do portu”.
     Ty mówiłeś swoim najbliższym kumplom: „Boję się teraz tylko jednego: że się obudzę”.

🖇

„Takie czasy i nie ma co się obrażać na rzeczywistość” — powie ktoś. Ale nie my. Oboje uważaliśmy, że rzeczywistość wymaga tego, by się na nią obra­żać, po to by ją kształtować. Nie chcieliśmy wpasowywać się w formy, fo­rem­ki. Przeciwnie, woleliśmy kipieć z tortownicy. Słuszną — naszym zda­niem — niezgodą.

🖇

[…] trwoga o tych, co zostają. Potworna niemoc i bezradna troska. Na przemian: spadek sił i przypływ optymizmu. Czy to nie jest współczesna droga krzyżowa? Takie zmaganie się z chorobą, która każe upadać, nie tylko na duchu, raz po raz i z trudem dźwigać się jeszcze i jeszcze…?

🖇

Tak, kojarzysz mi się ze spokojem, z bezpieczeństwem, błogością. Wzię­tymi z tego tylko, że jesteś. Z radością przeżywania, ale też prze­żuwania — w znaczeniu wyciskania do ostatka — każdej wspól­nej chwili.

🖇

To charakterystyczne […] szukanie każdego strzępu nadziei, chwytanie się irracjonalnych powodów do wzniesienia monumentu optymizmu, całkowite przeskalowanie i zachwianie proporcji między myśleniem trzeźwym a ży­cze­nio­wym. Przychodzi mi na myśl porównanie do bólów fantomowych, kiedy czuje się palce stopy, choć nogi już nie ma. Tu rzecz się ma podobnie: udajemy normalność, choć nam została odjęta.

🖇

Chcesz czy nie, głowa pracuje jak oszalała, generuje tryliardy spostrzeżeń, porównań, przypuszczeń. Wszystko po to, żeby choć o setną milimetra zbli­żyć się do odpowiedzi na to rozpaczliwe: DLACZEGO? Zupełnie jakby roz­strzy­gnięcie tej kwestii miało przynieść sposób na odwrócenie czy zre­se­to­wa­nie dramatu. A kiedy tak na to patrzę z dystansu, kusi mnie dokonanie, zapewne prostackiego, podziału na ludzi pytających: „O co chodzi w tym życiu?” i twierdzących obojętnie: „Tak już jest”. Podziału, który przebiega zwykle według linii życiowego powodzenia. Masz w życiu fart, nie za­sta­na­wiasz się dlaczego — bo i nad czym tu deliberować, dopóki jest, jak być po­winno? Pospiesznie ściągasz but dopiero wtedy, gdy coś uwiera w stopę i ją rani.

🖇

A swoją drogą, dlaczego tak jest, że gdy zwykły człowiek mówi o przeczuciach, traktuje się to jak zabobon?

🖇

     — Ale cię urządziłem, załatwiłem cię naprawdę na amen — mówiłeś, wi­dząc, dokąd to zmierza. Wcześniej powtarzałeś, że chyba dostaliśmy przy­spie­szony kurs trudnych doświadczeń, które testują i jednoczą ludzi bar­dziej niż małżeński staż.
     Sens, sens — każde z nas chciało znaleźć jakieś wytłumaczenie, że to się dzieje po coś. Że to tylko próba, ale przetrwamy.

🖇

[…] stworzyliśmy niepisany triumwirat: „dzieciństwo — reakty­wa­cja”, w którym wszyscy troje odnaleźliśmy sposobność odpracowania kulawej przeszłości.

Ona, Ido & On


fot. Taida Tarabuła.

🖇

Człowiek, chcąc nie chcąc, jest zakładnikiem symboli.

🖇

[…] musimy zawsze leczyć pacjenta jako osobę, a nie to, co nam się wydaje. Nie projektować. Nie przerzucać własnych lęków, własnych stra­chów na chorych.
x. Jan Kaczkowski

🖇

     — Słyszysz, kochanie? — zwróciłeś się do mnie. — Ja umieram. A gdyby miał pan to samo powiedzieć swojemu ojcu, panie doktorze…
     — To chwyt poniżej pasa! — zaoponował doktor.
     — Aha, to, co ja powiedziałem, jest chwytem poniżej pasa? — zapytałeś retorycznie.

🖇

Są oczywiście lekarze i lekarze. Trafiają się jeszcze wspaniali, wielkoduszni medycy humaniści, jak tradycja nakazuje, i są „nowo-wytwory” tak ku­la­we­go systemu szkolenia, że świeżo upieczony doktor nierzadko wierny jest zasadzie: po pierwsze nie szkodzić — sobie.

🖇

Choroba była nieuleczalna. Ale fakt ten nie może jednocześnie stanowić alibi dla zaniechań tych, którzy dołożyli Ci cierpienia. […]
     Trudno w to uwierzyć, a jednak ci najciężej chorzy, w fazie największej swej życiowej bezbronności, obrywają najmocniej. Absolutnie wbrew re­gu­le, że nie kopie się leżącego.

🖇

Rak to choroba śmiertelna. To także często używany synonim złej zmiany, parszywej mutacji, degeneracji, destrukcji, degradacji, czegoś błędnego i patologicznego, co wymknęło się spod kontroli. „To… jest jak rak” — po­rów­nu­je­my wtedy. I w tym znaczeniu określenie „rak” oddaje wadliwość systemu lecznictwa, który mamy. W warunkach polskich chory stanowczo za często walczy więc z dwoma rakami.

🖇

     — Najgorsze, że pan kompletnie wypiera ze świadomości to, w jakim jest stanie i że umiera — powiedziała mi, jakby straszna była nie śmierć, lecz brak na nią wewnętrznej zgody. Co ona może wiedzieć o umieraniu? Trzy­dzie­stolatka!
     — Dla kogo to jest najgorsze?! — spytałam.

🖇

„Nie patrz tak na mnie — złościłeś się. — To nie pomaga”. Z czasem nauczyłam się w Ciebie nie wgapiać. Ale przecież nie patrzeć nie znaczy nie widzieć.

Anna Bimer, Oczy Wojownika. Opowieść
o fotografie Macieju Macierzyńskim
,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2019.
(wyróżnienie własne)

Bałeś się? Nigdy nie zapytałam. Nigdy nie powiedziałeś. Ale przecież nie mogłeś się z tym nie mierzyć ani przez chwilę. Miałeś dar, tak właśnie, dar wypierania rze­czy­wi­sto­ści i jej zaklinania.

🖇

     — Dlaczego on jest głaskany 40 minut, a ja cztery? — pytałeś zazdrośnie, gdy drapałam psa. Ale przecież miałeś swoje nie cztery, a pięć minut. Zawsze po 24.

🖇

Umierający chcą rozmawiać o nieuniknionym. Naj­czę­ściej jednak nie ma do tego chętnych. I to dopiero musi być kwintesencja opuszczenia…

🖇

Są ludzie zainteresowani tym, żeby ci uczeni, którzy za­kła­dają to bezcenne „cdn.”, mieli rację. Są zain­te­re­so­wa­ni, bo bardzo tęsknią za kimś, kto jest już TAM. Jak ja.

(tamże)

5423. Z oazy (CCXLVII)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, raz. Trwało, nim tę książkę przeczytałam, robiąc co chwilę przerwę, by pomyśleć, przemyśleć, znaleźć swoje odpowiedzi. Jeszcze dłu­żej trwało odcedzanie wrażeń i wybieranie cytatów. Łazarz rozbił bank, od­sła­niając katolicko-na­rodową naturę prawdziwej polskości, i ważkością swojej historii wy­mu­sił ograniczenie cytatów do minimum. Z gęstego pozostało tylko samo najgęstsze.

Większość ludzi twierdzi, iż pragnie jak najszybciej opuścić przedszkole. Ale nie wierz im. Nie mówią prawdy. Jedyne, czego naprawdę chcą, to by naprawić im popsute zabawki.
 // Anthony de Mello

🖇

Przyszła mi do głowy parafraza biblijnej przypowieści o Łazarzu. […]
     Pojawia się tu pytanie: dlaczego Jezus kazał ludziom usunąć kamień? Prze­cież Jezus był/jest Bogiem. Miał moc wskrzeszenia Łazarza, zatem na pew­no nie zabrakłoby Mu jej na odsunięcie kamienia — w końcu Bóg jest przecież wszechmocny, wystarczyłoby, by mrugnął, a kamień od­to­czył­by się sam albo rozpadł w pył i proch. Czemu kamień musieli odsuwać ludzie?
     […]
W tym przedsięwzięciu, a może w wielu innych także, ważne jest, że są spra­wy ludzkie i są sprawy Boskie. Wierzę, że Bóg — jakkolwiek Go poj­mu­je­my — pomoże mi, jednak pod warunkiem że najpierw to ja wy­ko­nam swo­ją część zadania i nie będę się domagał od Niego, żeby zrobił coś, z czym mogę i powinienem poradzić sobie sam. […]
     Wyobraźmy sobie teraz, że obok grobu Łazarza stoi cała jego rodzina, ja­cyś dalsi krewni i przyjaciele, a wszyscy to polscy trzeźwiejący albo i trze­źwi alkoholicy. Podchodzi Jezus i wydaje polecenie: odsuńcie kamień na­grob­ny! Bliscy Łazarza coś tam szepczą między sobą i wreszcie jeden z nich, zapewne ten najodważniejszy, zabiera głos w imieniu reszty…
     Odważny — Uzgodniliśmy (sumienie grupy?), że je­steś­my całkowicie go­to­wi, żebyś to Ty sam, Panie, usunął ten kamień.
     Jezus — Jak to, nie zamierzacie nic zrobić, nawet palcem nie kiwniecie, dla dobra Łazarza??? Przecież to wasz brat! Podobno kochacie bliźnich, jak sie­bie samych!
     Odważny — Zaraz, zaraz! To nie tak, przecież złożyłem deklarację, że sta­li­śmy się całkowicie gotowi, żebyś Ty to zrobił, więc się na­pra­co­wa­li­śmy. A po­za tym… kamień jest ciężki i brudny.
     Jezus — Brudne to wy macie dusze, języki i intencje, a kamień, owszem, jest ciężki, ale razem świetnie dacie sobie z nim radę.
     Odważny — Pewnie razem to i dalibyśmy, ale… Ja tam tego Łazarza aż tak bardzo nie lubiłem. Wiem też, że Marta była kiedyś nierządnicą, a z ta­ką szma­tą to ja nic nie będę robił wspólnie. No i większość z nas nie ma zaufania do tych spoza Betanii, bo oni głosowali na, sam wiesz, kogo. Już nie wspom­nę, że brat Łazarza ma urazę do jego szwagra, więc też nic razem nie zrobią.
     Jezus — Ale jeśli nie odsunięcie kamienia, a ja wskrzeszę Łazarza, to on w tej grocie grobowej znowu umrze za kilka dni z głodu i pragnienia.
     Odważny — Słusznie prawisz, Panie, ale wtedy to już będzie Twoja wina.
     Śmieszne? Mnie jakoś nie bawi. Przez lata w AA i poza Wspólnotą, w codziennym życiu, napatrzyłem się na wiele dokładnie takich postaw i zachowań.

🖇

[…] pewne umiejętności zdobywa się tylko w działaniu, dzięki codziennej praktyce. A na to trzeba czasu…

🖇

[…] krótkie zdanie „czekanie jest czynnością banalną” zawiera dwa po­waż­ne błędy. Wartość i jakość czekania jest dokładnie taka, jaką jej nadam i tyl­ko od mojej decyzji i wyboru, zależy, czy będzie to czas bez istotnej war­to­ści, bezsensownie zmarnowany. Jednak głównie i przede wszystkim czekanie nie jest czynnością — czekanie to stan ducha, stan umysłu.

🖇

Czekać, to przede wszystkim
spodziewać się kogoś, lub czegoś.

🖇

[…] od alkoholu uwolnić się było mi o wiele łatwiej, niż od czekania. Wła­ści­wie… nie jestem pewien, czy w pełni, w każdej sytuacji i oko­licz­no­ściach jest to dla mnie w ogóle możliwe, bo nadal zdarza mi się jakby zapominać, że ży­cie składa się z chwil i tak naprawdę, to one właśnie nadają mu sens i znaczenie.

🖇

Zaplanowałem sobie realizację zasady „daj czas czasowi”, z premedytacją zapominając o tym kawałku, który mówi, że „do czasu”.

🖇

W życiu każdy ma czasem zły dzień lub kiepski okres, nie potrzeba do tego być alkoholikiem. Tak się po prostu zdarza i nic w tym dziwnego czy nie­nor­mal­ne­go. Trzeźwi ludzie wiedzą, że tak to czasem bywa, że tak skon­stru­o­wa­ne jest życie, więc nie walczą z rzeczywistością i nie kopią się z faktami.

🖇

Niedługo potem dostałem anonimowy SMS. Może niezbyt mądry, może w za­ło­żeniu zabawny, dla mnie jednak miał nieocenioną wartość: Tu Nie­bo. Mówi Pan Bóg. Informuję, że wszystkie twoje prośby do mnie do­cie­ra­ją, ale zrozum wreszcie, że odpowiedź na niektóre brzmi — NIE.
     I to było właściwie wszystko, czego potrzebowałem.

Meszuge, Alkoholicy i ludzie. Podróż bez końca,
Wydawnictwo Riderò, 2024.
(wyróżnienie własne)

Kochaj i rób co chcesz — św. Augustyn — tak, w tej właśnie kolejności!

🖇

Jakakolwiek byłaby Siła Wyższa, zawsze będą jakieś za­sa­dy, „reguły gry”. Problem tylko w tym, że trzeba je rea­li­zo­wać w życiu, a nie tylko o nich gadać. Trzeba po pro­stu działać, działać tak, jak pro­sto i jasno Ano­ni­mo­wi Alko­holicy wyłożyli to w Trzecim Kroku.

🖇

[…] bierz odpowiedzialność za siebie na siebie.

🖇

Wiesz, masz świadomość, co jest w twoim życiu naj­waż­niej­sze? Ale poważnie i naprawdę, bez bez­myśl­ne­go po­wtarzania modnych przekonań, że dzieci, ro­dzi­na i praca.

(tamże)

piątek, kwietnia 12, 2024

5422. Chwila z życia osiedla…

Ostróżka dwa dni temu opowiedziała mi o ich zaskakującym spo­tka­niu. Nim spojrzeli sobie w oczy, mignęło Jej coś dziwnego na drze­wie w pięknym tego dnia słońcu. Gdy już wiedziała, z kim ma do czy­nienia, podeszła bliziutko, by zrobić cyk. Nawet nie drgnął. Na tym osiedlu psy i koty mają dobrze. One tu mieszkają, a my, lu­dzie, pła­cimy czynsz.

Gdy rzuciłam okiem na pierwsze akapity poleconej przez Karo­li­nę Wigurę książki, wie­dzia­łam, że to zdjęcie muszę tu mieć do kom­ple­tu pierwszych wspaniałych przeczytanych w niej słów, więc szyb­ciut­ko po­pro­si­łam o piksele.


fot. Ostróżka, fragment.

Koty są ar­cy­re­ali­stami i rzadko ro­bią coś, co ich nie zbliża do kon­kret­nego celu ani nie za­pew­nia im na­tych­mia­sto­wej gra­ty­fi­ka­cji. W ob­li­czu ludz­kiej fa­na­be­rii po pro­stu idą w swoją stronę.

*

Czło­wiek nie może zo­stać ko­tem, lecz je­śli po­zbę­dzie się prze­ko­na­nia, że re­pre­zen­tuje wyż­szą formę bytu, ma szansę zro­zu­mieć, jak to się dzieje, że koty cał­kiem nie­źle so­bie ra­dzą bez cią­głego do­cie­ka­nia, jak żyć.

*

Lu­dzie przez znaczną część ży­cia usil­nie po­szu­kują szczę­ścia. Dla ko­tów szczę­ście to stan wyj­ściowy, który po­ja­wia się, gdy tylko zni­ka za­gro­że­nie dla ich do­bro­stanu. […] koty – ich przy­ro­dzo­nym pra­wem jest bło­gość, czę­sto nie­osią­galna dla lu­dzi.

John Gray, Kocia filozofia. Sens życia
według kotów
, przeł. Agnieszka Wilga,
Fun­da­cja Kul­tura Li­be­ralna, Warszawa 2022.

czwartek, kwietnia 11, 2024

5421. 102/366

w rocznicę. wciąż niepojętą. cały On upchnięty w czterech wersach refrenu, w słowach, które osobiście wybrał i ułożył w okre­ślo­nym porządku, a  potem zaśpiewał.

102/366

Monofon, Horror.

biegłem, biegałem
miałem coś, potem nie miałem
chciałem czegoś, a potem to zgubiłem
nie wiem, gdzie byłem, wiem, że wróciłem

wtorek, kwietnia 09, 2024

5419. 100/366

stanu ducha nadgryzionej, popękanej, zmęczonej motywacji do re­ha­bi­litacji nawet nie skomentował. zabrał w niedzielny wie­czór na ko­la­cję.

ta motywacja była po prostu głodna do­brych chwil i snutych nieśpiesznie marzeń i planów.

100/366


[asystencja: Sadownik]

5418. Poza słowami (IV)


fot. Hawwa, fragment.

*

Frederick Delius, 2 Aquarelles: Lento, ma non troppo,
Northern Sinfonia, David Lloyd-Jones (dyrygent),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #15.

niedziela, kwietnia 07, 2024

5417. Zamieniając ziarnka piasku w perły (VII)

dowiedz się, jaką naturę ma twój dylemat? jest
kwestią indywidualną, merytoryczną czy etyczną?
*
jeśli jest to dylemat etyczny,
jaką zasadę narusza?
KD • Teachers
dlaczego ta zasada jest ważna?

środa, kwietnia 03, 2024

5416. W warzywniaku (V)

Jabłoń:
(wczoraj o kryzysie radzenia sobie doniosła,
że trawa gdzieś indziej bardziej zielona
)

Pati:
Pomyśl, wczoraj według papierów ktoś był
rzutowo-remisyjny, dziś jest wtórnie postępujący.
Co się dla niego zmieniło?

Jabłoń:
(zbaraniała)
Jak to???

Pati:
Jedni* i drudzy** mają nadzieję,
tylko na inne rzeczy.

_________
   *   chorujący na rzutowo-remisyjną postać sm.
  **  chorujący na wtórnie postępującą postać sm.

🍆

Jabłoń:
(trwało, ale przemyślała sprawę)

Rzutowo-remisyjni, pierwotnie czy wtórnie postępujący, chorujący na in­ne choroby czy całkiem jeszcze (sic!) zdrowi ludzie — pod pew­nym wzglę­dem*** niczym się nie różnimy:

wszyscy mamy nadzieję,
tylko na inne rzeczy
.

_________
   ***   pomijając fakt, że wszyscy wciąż żywi.

5415. W piórach (IX)


fot. Kapitanka, fragment.

wtorek, kwietnia 02, 2024

5414. 93/366

dotykając życzliwie* swojej skończoności, do­świad­czam nie­skoń­czo­no­ści**, a potem.

gdy znów, od nowa szarpię się z rzeczy­wi­sty­mi ogra­ni­cze­nia­mi i niemocą, nijak nie umiem przywołać tam­tego karmiącego do­świad­cze­nia. udaje mi się wyłącznie tęsknić, by znów znaleźć się w jego cichym centrum.

93/366

_________
   *   są takie chwile, nawet jeśli czasem to tylko ułamki se­kund czy mgnienie powiek.
  **  miłości, szczęścia i otwartego serca.

*

[…]  im szyb­ciej do­wia­du­jemy się o po­cząt­ku pro­cesu cho­ro­bo­wego u sie­bie, tym szyb­ciej mo­żemy pod­jąć dzia­ła­nia w ce­lu za­trzy­ma­nia go lub spo­wol­nie­nia oraz do­ko­nać prze­glądu swo­ich ży­cio­wych prio­ry­te­tów. Tym, co na­prawdę ważne do zro­bie­nia w po­zo­sta­ją­cym nam cza­sie, jest praw­do­po­dob­nie zaj­rze­nie do swo­jej li­sty „rze­czy do za­li­cze­nia przed śmier­cią” oraz wzmoc­nie­nie więzi z przy­ja­ciółmi i krew­nymi.

Daniel Gibbs, Teresa H. Barker, Tatuaż na mózgu. Moje
życie z chorobą Alzheimera
, przeł. Dariusz Rossowski,
Copernicus Center Press, Warszawa 2024.

[suplement pikselowy: 4.04.2024]

poniedziałek, kwietnia 01, 2024

5413. przesunięty, świąteczny czas

     — miło cię widzieć.
     — miło być widzianym
.

*

nigdy nie wiesz, co jest za drzwiami,
dopóki ich nie wyważysz
.

Seal Team, odpowiednio S1E5 i S1E6.

[suplement: 3.04.2024]
   od drugiego odcinka Seal Team miałam podejrzenie, że znam ten sposób trzymania rysika do nut. wczoraj sprawdziłam. bingo! Einaudi! to ten utwór.

Ludovico Einaudi, Night.

5412. Z oazy (CCXLVI)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Poślizgnięte na sko­rup­ce od jajka, dzięki temu świą­tecz­ne. To nie jest książka, ra­czej książeczka, a w zasadzie pęczek patyczków za­koń­czo­nych luźno zwisającymi, ale odbezpieczonymi gra­na­ta­mi. To nie krótkie opo­wia­da­nia, lecz luźno nakreślone sceny, pozostawione wyobraźni lub fatalizmowi oso­by czytającej.

Ponieważ uwielbiam niedookreślone, pozornie oczywiste, bawiłam się świet­nie. Czysta, niezobowiązująca przy­jem­ność bezpiecznego spaceru po polu mi­no­wym. Ekspery­ment myślowy. Tylko wybór fragmentów prawie nie­moż­li­wy do do­konania, by nie spojlerować. Chwilę trwało, ale udało się. Znalazłam klucz, według którego wybór jest sen­sowny i spójny.

     – On musi cię chyba chociaż trochę lubić – powiedziała Karin.
     – To w ogóle nie jest nic z tych rzeczy – odparłam.

🖇

     – Co ja mam ci powiedzieć? Że wszystko jest niby w porządku?
     – A mógłbyś?

🖇

[…] ich rozmowy i żarty gdzieś mi umykały, wszystko się we mnie ściskało w jakiś punkcik, gdzie było cicho i pusto.

🖇

Wstydzę się, że tak myślę, przepraszam – dodaję w duchu, ostatnio niczego innego nie mówię – przepraszam, przepraszam, przepraszam, kurwa.

🖇

Myślałam, że to miłość. To słowo. Chodziłam po świe­cie, trzymając je ostrożnie w dłoniach. Tak to wyglądało.

🖇

Zawsze tak robię, romantyzuję to, co minęło, po­zła­cam, upiększam i tęsknię. Ale jestem pewna, że w tam­tej właśnie chwili oddałabym całe to życie, dom, dzieci, męża i w ogóle wszystko, by tylko odzyskać tamto, tamtą wiarę, że mogę wznieść się ponad siebie samą i stać się kimś innym.

🖇

Czy mógłbym być kimś, kto lubi takie rzeczy? – pomyślał. – Kimś zupełnie innym?

Marie Aubert, Zabierz mnie do domu, przeł. Karolina Drozdowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021.

     – Czasami ma się ochotę wyjść rano z domu i już ni­gdy nie wrócić.
     […]
     – I jak blisko już byłeś? – pytam.
     – Blisko czego?
     – Wyjścia i niewrócenia.

🖇

     – Ale dziś wieczorem przyjdziesz? – odzywa się w końcu.
     – A przyjdę? – pytam.

🖇

Było zupełnie tak, jakby cały świat chciał mi coś po­wie­dzieć, tyle że nie rozumiałam, o co chodziło.

(tamże)

niedziela, marca 31, 2024

(5410+1). Nasz drugi świąteczny czas

5410. 91/366

stolica ma swoją pragę, a od kilku dni rów­nież własny most „ka­ro­la”, zachwycający. dzisiejszej na nim frekwencji po­zaz­drościć może niejeden obiekt polskiego kultu rzym­sko-ka­to­lic­kie­go.

brak barier architektonicznych, osza­ła­mia­ją­ca pogoda i nas dwoje w tłumie — nasz pierwszy świąteczny czas.

91/366


[asystencja: Sadownik]

(5408+1). 🎼 ♭♭♭ ♩

Uwielbiam spotykać w książkach muzykę i obrazy. W przypadku malarstwa to za­wsze podróż w nieznane. Robię przerwę w czytaniu, szu­kam obrazu, od­najduję bio­gram malarza, oglądam inne jego dzieła. Zastanawiam się, dlaczego ten obraz w tej książce, w tym momencie opowieści, jaką pełni rolę, co dopowiada, z czym radzi so­bie lepiej niż słowa.

Z muzyką jest ciut inaczej. Czasem jest jak z malarstwem, nieznana ziemia. Czasem jest to podróż do przeszłości, gdy mowa o utworze, którym łomoliłam całymi tygo­dnia­mi, a potem odłożyłam na lata. Robię przerwę w czytaniu, ruszam na spotkanie znanego, przed oczami plejada wspomnień z czasów, gdy zapętlony utwór wypełniał każdą wolną chwilę. Odkrywam go na nowo, bo przecież teraz jestem kimś innym, niż byłam dwadzieścia, piętnaście czy pięć lat temu.

W przypadku muzyki jedyna trudność polega na znalezieniu dobrego wykonania, ale często mam szczęście nieuka. W tym przypadku to szczęście jest niewiarygodnie duże. Biały Kruku, jakie wrażenie robił na Tobie ten pianista podczas Konkursu Chopinowskiego?

Ostatnie trzy dni łomoliłam Patetyczną, wyciągając z niej kolejne zachwycające sma­czki. Łomoliłam ostro, chyba nawet zbyt, bo Sadownik nie wytrzymał i po­pro­sił: załóż słuchawki. Założyłam i odkryłam kolejne perełki.

Patetyczna.
     Pomyślałam, że to smutny tytuł, ale sam utwór jest pogodny. Zaczyna się tempem, jakbyśmy szli bardzo wolno doliną rzeki, a potem się zatrzymali, by podziwiać księżyc, patrzeć na wieczorne drzewa wiśni sakury, za­ta­pia­jąc się we wspomnieniach dawnych dni…
     Przeszłość to nie były same radości. Naprawdę bywało bardzo różnie. Gdy patrzę wstecz, nawet teraz czuję w sercu ból, ale wszystko to patos mi­nio­nych dni.
     – A może Patetyczna leczy zranione dusze – szepnęłam i wzięłam do ręki filiżankę. Okrągły księżyc oświetlał powierzchnię rzeki.

🖇

Mówi się, że fortepian wystarczy za całą orkiestrę, do tego stopnia potrafi wyrazić bogactwo muzyki.
     Tak. […] Podszedłem do fortepianu.
     „Powodzenia! Pluton to planeta, która kieruje upadkami i pod­no­sze­niem się z nich. Jako pański fan modlę się, by udało się panu od­rodzić”.

🖇

     – Patetyczna Beethovena dla tamtych dzieci?
     – Poprzednim razem pani Serikawa, słuchając tutaj, jak gram Pa­te­ty­czną, zrozumiała, co chciałem w ten sposób przekazać. Byłem bardzo szczęśliwy.
     Beethoven, kiedy komponował ten utwór, miał już poważne problemy ze słuchem. Wiedząc o tym, spodziewamy się, że jest to utwór bardzo smutny. Jednak melodia jako całość, choć przejmująca, ma w sobie i ła­god­ność, i si­łę. Czujemy, że kompozytor godzi się z losem i postanawia iść dalej.
     Ten utwór jest jak odbicie się od dna. Kojarzy nam się od razu z Plu­to­nem. Koi dusze pogrążone w cierpieniu.
     „A może Patetyczna leczy zranione dusze…”
     Staruszek usiadł przy fortepianie, przypomniał sobie słowa Mizuki i jego twarz się rozpromieniła.

Mai Mochizuki, Kawiarnia pod Pełnym Księżycem,
przeł. Barbara Słomka, W.A.B., Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

*

Ludwig van Beethoven, Sonata fortepianowa c-moll, Patetyczna,
Adagio Cantabile, Lǐ Yúndí 李雲迪 (fortepian), cała sonata.

*

Ludwig van Beethoven, Sonata fortepianowa c-moll, Patetyczna,
Rondo, Lǐ Yúndí 李雲迪 (fortepian).

5408. Z oazy (CCXLV)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czysty przypadek, japońskie krzaczki, kawiarnia i koty oraz atrakcyjna dla ibukosknery cena — tyle trzeba było bym klik, klik i hop w sam środek tej opowieści. Piękna, bo o tym, że wszyscy jesteśmy połączeni, nawet jeśli o tym zapominamy.

Co do jednego zgodzić się nie mogłam i nie mogę. Według mnie zupełnie co innego czai się w źrenicach. Zmodyfikowałabym poniższe zdanie, bo nic nie jest tak ważne jak intencja:

Zapał człowieka do pracy poznajemy po tym, że w jego źrenicach czai się ambicja. [intencja].

Dużo w tej książce Beethovena. Ciekawe, dlaczego? Poza sonatą Patetyczną pojawia się symfonia Pastoralna, a skoro już wspomniano o szóstej, to było mi szkoda, że nie pojawiła się VII symfonia (na mój gust ładniejsza albo wcale nie ładniejsza, tylko darzę ją większym sentymentem).

[…]  żeby stworzyć o czymś opowieść, musimy się z tym w znacznym stopniu oswoić […].

Mai Mochizuki

🖇

🖇

Gdy się wystawi całą nagromadzoną z trudem odwagę na silny pod­much wiatru, jakim jest odrzucenie, to on ją łatwo zdmuchnie. Oprzeć mu się mo­gą tylko ludzie pewni siebie.

🖇

     – Dla pani jest teraz czas uzupełniającej nauki, ale pani odwraca od niej wzrok.
     Nie mogłam nic na to odpowiedzieć. Nie wiem, co to takiego nauka uzu­peł­nia­ją­ca, ale z pewnością odwracam wzrok od rzeczywistych problemów.
     – A jak miałaby wyglądać ta tak zwana nauka uzupełniająca? – Pod­nio­słam głowę i popatrzyłam na koty.
     – Najpierw trzeba poznać siebie – wyrecytował z uśmiechem singapura.
     Poznać siebie.
     Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

🖇

     – Pani nigdy nie płakała, prawda? A kiedy jest ciężko, kiedy cier­pi­my, trzeba płakać. Woda tak działa: zmywa wszystko.

🖇

     – Zrozumienie siebie łączy się z dbaniem o siebie. Jeśli będzie pani to ro­bić, pani gwiazda rozbłyśnie.
     – Moja gwiazda?
     – Każdy człowiek to gwiazda.

🖇

Bo tam, gdzie los jest zbyt okrutny, pojawiają się marzenia […].

🖇

     – Pyszne, przepyszne! – powtórzyłam, bo bardzo mi smakowało.
     Kiedy to ja ostatnio delektowałam się tak słodyczami? Czarno-biały kot ro­ze­śmiał się, widząc mnie w takim stanie.
     – Księżyc w pełni ma też moc wyzwalającą.
     – Wyzwalającą?
     – Pani Akari, pani zawsze stara się zachowywać poprawnie, uważam, że to wspaniałe. Jednak to nie wystarczy. Czasem trzeba sobie odpuścić, to bar­dzo ważne – powiedział życzliwym głosem.
     […]
     Kotka, nie zważając na jego dąsy, zwróciła się do mnie.
     – Tak jak powiedział, ważne jest, by sobie odpuścić. Jest pani zbyt su­ro­wa dla siebie i czasami narzuca to innym, prawda? Myślę, że nie tędy droga.

🖇

     – […]  Jako dziecko myślałam: „Niesamowita!”.
     – Jako dziecko, a potem?
     – Że powaga to, owszem, dobra rzecz, ale że jest pani przy tym twar­do­głowa.

🖇

🖇

Płacz, którego nie mogłam powstrzymać, na pewno cieszył moje praw­dzi­we, głęboko ukryte „ja”.
     – Pani dotychczasowa poprawność była godna podziwu. Jednak pani życie było jak czarno-biały bączek. A przecież kiedy się nim umiejętnie za­krę­ci, pokazują się kolory.

🖇

     – Mówiłam już, jak się ktoś zgubi, zatrzymuje się i sprawdza na mapie. Póki człowiek nie pozna prawdy o sobie i jej nie zaakceptuje, nie ruszy z miejsca.

🖇

Perska walnęła go łapą.
     – Strasznie jesteś surowy!
     – Ale to prawda. To nie gwiazdy decydują o twojej przyszłości. Mogą być tylko wsparciem dla drogi, jaką wybierzesz.
     Satsuki poczuła się tak, jakby pojawiło się przed nią dwoje drzwi. […] W obu przypadkach czeka ją wiele trudów. […]
     – Chciałabym […]
     Czarno-biały z aprobatą przyjął jej uroczyste oświadczenie.
     – Jeśli już postanowiłaś, pozostaje ci tylko z całych sił trzymać się tej drogi.

🖇

Zachęcałam ją, widząc determinację w jej oczach.
     – Proszę się więc postarać, będę panią wspierać.
     – No to będę silna.
     – Jeśli tylko moje wsparcie da pani siłę…
     – Ja też będę panią wspierała.

🖇

„Nie tylko takie złe rzeczy się zdarzają! Retrogradacja Merkurego to czas spojrzenia wstecz. Samo patrzenie w przyszłość nie wystarcza. To czas na tęsknotę za tym, co minęło. Cenne chwile, by spojrzeć na siebie świe­żym okiem. Podczas retrogradacji możemy się spotkać z dawno nie­wi­dzia­ny­mi ludźmi, możemy spróbować zrobić to, czego wtedy nie potra­fi­li­śmy, bo to również czas ponownej szansy”.

🖇

Czasem podczas retrogradacji okazuje się, że wiadomość nie dociera do adresata, choć byliśmy pewni, że ją wysłaliśmy. A ważne maile mogą zo­stać zakwalifikowane jako spam. To bardzo niebezpieczny czas, ale jed­no­cześnie odpowiednia chwila, by po­no­wnie podjąć wyzwanie
     – Czas na kolejną próbę… Może spróbuję jeszcze raz […].

🖇

[…]  ważne jest, by dom był przyjazną przestrzenią.

🖇

     – Ale myślę, że mogłabym to zmienić, po trochu. Mogłabym po­zwolić so­bie na odrobinę więcej swobody. Nie, chyba nie o to chodzi? Raczej przy­znać się przed sobą szczerze, co czuję, i to zaakceptować. Chcia­ła­bym, żeby choć trochę mi się to udało…
     Na te słowa Akari Jiro się roześmiał.
     – Powiedziałam coś śmiesznego?
     – No przecież, trzyma się pani kurczowo tego „odrobinę, po trochu”! Myślę, że inaczej niż bardzo po trochu nie dałaby pani rady.
     Przy rozbawionym Jiro Akari uśmiechnęła się niepewnie.
     – Chyba tak…

🖇

Mai Mochizuki, Kawiarnia pod Pełnym Księżycem,
ilustr. Chihiro Sakurada, przeł. Barbara Słomka,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Saturn to planeta zadań. Każdemu, kto się bardzo po­sta­ra i je wykona, hojnie się odwdzięczy. Jednak…
     […] Pozwolę sobie przynajmniej w tym przypadku nie nazywać tego zadaniem, tylko próbą, doświadczeniem.

🖇

Jak już mówiłam, Saturn to surowa planeta, zsy­ła­ją­ca na nas próby. Ale próby to nie mury, tylko drzwi.

(tamże)

5407. Z oazy (CCXLIV)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Cztery rozdziały, cztery relacje. Pierwsze trzy roz­dzia­ły dobre, czwarty doskonały. Relacje znaczące, przynajmniej przez jakiś czas. Drobiazg książkowy pozostawił mnie z pytaniem tylko pozornie małego kalibru: za­cho­wu­jąc tę formę zapisu, ile rozdziałów miałaby książeczka mojego życia?

Nawet gdybym pisała o własnych doświadczeniach, większość i tak byłaby fikcją: nie ma fabuły bardziej podatnej na zniekształcenia niż wspomnienia miłości, która nie przetrwała.

Sigrid Nunez, Słabsi, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.

Odpowiedź na powyższe pytanie generuje kolejne. Ile osób było na chwilę, ale po­zo­sta­wiło znaczący ślad? Ilu osobom nie udało się być, choć i ja, i oni bardzo się sta­ra­liś­my? Co we mnie z nich pozostało do dziś? Hmmm…

[…] gdzieś w tym wszystkim istnieje nić,
która prowadzi aż tutaj
[…].

🖇

Przy trzydziestu ośmiu stopniach nie ma we mnie nic, co szeptałobynaprzód”, czyli tego, co stanowi esencję świata, co sprawia, że wszystko chodzi jak w zegarku. Do przodu, zawsze do przodu.

🖇

[…] zapytałam: „Czy masz to w sobie?”. Nie zrozumiała, co miałam na my­śli, spojrzała na mnie, wyraźnie zaskoczona. „Tę zdolność przełączania uczuć. Ten facet w metrze. Wydawałaś się zupełnie obojętna”. Roześmiała się. „Ależ ja naprawdę byłam zupełnie obojętna”. Patrzyła na mnie z uśmie­chem, czekała. „Zwyzywałaś go jakby nigdy nic. I byłaś przy tym taka spo­koj­na, jakbyś pytała o godzinę” – powiedziałam. Wzruszyła ramionami. „No i?”. […] zrozumiałam, że „chłód” stanowił część jej osobowości – nie był brakiem, ale narzędziem, użytecznym kawałkiem lodu.

🖇

Cebula była do połowy pokrojona, decyzja do połowy podjęta. […] Pod­da­łam się, byłam wolna. Słowa oznaczające „przebaczenie” i „wolność” brzmią tak samo w wielu językach, być może to oczywiste, ale w tym mo­men­cie zdałam sobie sprawę, że słowo „puścićmoże zostać wypo­wie­dzia­ne na tym samym oddechu.

🖇

Tym właśnie jest „ja” lub tak zwane ja: pozostałościami osób, o które się ocieramy. […] Przypuszczam, że właśnie to stanowi rdzeń naszych związ­ków, i może dlatego, w pewnym sensie, nigdy się one nie kończą.

🖇 🖇

[…] w tym wieku (miałam dwadzieścia trzy lata) przyjaźnie wyglądają ina­czej. Mogły być na zawsze i trwać dwa miesiące, dwa lata albo dwie go­dzi­ny, nie ma to znaczenia, ponieważ nie liczy się czas, tylko inten­syw­ność, tempo albo skoncentrowana masa znaczenia.

🖇

[…] w czasach, kiedy ją znałam, nikt nie mó­wił o diagnozach. Nikt nie mó­wił o objawach, kryteriach czy lekach. Ludzie, którzy źle się czuli, nie byli wrzucani do jednego worka kategorii chorobowych, zadaniem każdego było zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby zrozumieć siebie i in­nych.

🖇

[…] próbowałyśmy krzykiem dotrzeć do sedna życia, wierząc, że mamy bliżej do nieba tylko dlatego, że jesteśmy na dachu.

🖇

Metodyczne podejście do irracjonalnego zadania daje nadzieję na ukończenie czegoś, co w swojej istocie powinno być skazane na nie­po­wo­dze­nie. Do pewnego stopnia może również zapewnić poczucie sensu, a nie­kie­dy nawet radość.

🖇 🖇

[…]  nasze zmysły, o ile pozwolimy im łączyć się tak, jak same te­go chcą, są w stanie powiedzieć nam o wiele więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

🖇

[…] gdy tylko miała się do kogoś przywiązać, wszystko w niej za­czy­na­ło się huśtać. Czy raczej „utknąć”, jak mówiła, podczas gdy ja mówiłam „przywiązać się” – był to motyw przewodni naszych rozmów, odległość mię­dzy tymi pojęciami, jej strach przed „utknięciem” i moja skłonność do „przy­wiązywania się”.

🖇

[…] nasz śmiech ustał i zastąpiła go uważność, tak wymagająca, że mnie przeraziła, ponieważ nie chodziło już o przyjemność, ale o coś bardziej fundamentalnego, o pokój we mnie samej, gdzie wszystko stawało się rzadkie i dostępne, moje dzieciństwo, moi ludzie, połączenia z całym wszechświatem.

🖇

W jej dłoniach i ruchach była wrodzona przyjemność, czułość wobec przedmiotów, które z kolei wydawały się dzięki niej budzić do życia.

🖇 🖇

Żyjemy tak wieloma życiami w naszym życiu, mniejszymi życiami z innymi ludźmi, którzy przychodzą i odchodzą, przyjaciele znikają, dzieci dorastają, a ja nie potrafię zrozumieć, które z tych moich żyć stanowi ramę.

🖇

Przypuszczam, że większość ludzi, którzy naprawdę czegoś szukają, wcze­śniej czy później coś w końcu znajduje, jeśli to poszukiwanie jest na se­rio, jeśli opiera się na szczerym pragnieniu poznania siebie, by spojrzeć po­waż­nie na tę znajomą twarz w lustrze.

🖇

Zagłębianie się wymaga utraty kontroli, wymaga porzucenia tego ciągłego nadzoru nad czasem i przestrzenią w zamian za gwał­to­wny lot w głąb sie­bie lub kogoś innego, lub w dół jednej z wielu życiowych szczelin.

🖇

Z punktu widzenia zmarłych chronologia nie ma znaczenia, liczą się tylko szczegóły, stopień zagęszczenia, to, jak i co, i z kim ma wszystko zwią­zek. Kiedy byłam młodsza, myślałam, że powinnam […] być w bez­u­stan­nym ruchu, by żyć naprawdę, ale z czasem zrozumiałam, że wszystko, czego szu­ka­łam, znajdowało się tutaj, wewnątrz mnie, w otaczających mnie przed­mio­tach, […] w przewidywalności dnia codziennego, w oczach lu­dzi, któ­rych spotykam, gdy przytrzymuję ich spojrzenie.

Ia Genberg, Szczegóły, przeł. Dominika Górecka,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Dostałam więcej niż pełną dawkę magii w moim życiu, najczęściej w spotkaniach z innymi. Coś jest tam i „tylko” tam. Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej niż jedynie w ten sposób, że jeśli szukamy, po­win­ni­śmy szukać w so­bie nawzajem, nasze oczy są bieg­ną­cy­mi po­przecz­nie dwukropkami prowadzącymi do cze­goś albo od czegoś.

🖇

Niektóre książki pozostają w szpiku kostnym jeszcze dłu­go po tym, jak szczegóły i nazwiska zatrą się w pamięci […].

🖇

[…] życie zaczyna się na nowo każdego dnia, każdej sekundy, choć patrząc z innej perspektywy, wciąż wracam do tych samych miejsc w sobie.

(tamże)

sobota, marca 30, 2024

5406. Wigilia Wielkiejnocy  //  90/366

zamiast pisanek, koszyczka, świątecznego rozmachu i ro­dzin­nych między­po­ko­le­nio­wych spotkań. ptasi śpiew, błękit nieba, słoń­ce, otwarte na oścież drzwi balkonowe i my. kilka połączeń tele­fo­nicz­nych, kilka serdecznych spotkań i plany na świą­tecz­ny, ten tylko nasz świecki czas.

90/366

*

Warhaus, I’m Not Him.

you want magic, count me in
you want Jesus, well I'm not him

5405. Poza słowami (III)

Miał w planie ciepło zostawić, nim ruszy w drogę powrotną. Czy mógłbyś gałązkę forsycji z Małej Danii i różę Białemu Krukowi… Mógł. Wczoraj, nim wrócił do ula.


fot. Sadownik, fragmenty.

*

Franz Schubert, VIII Symfonia h-moll Niedokończona, Andante con moto,
Cyprien Katsaris (fortepian), Carl Reinecke (aranżacja),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #81.

wtorek, marca 26, 2024

5403. Czekariat (LXXIII)


fot. Saxifraga, fragment.

[…] w taki wspaniały dzień człowiek musi się cieszyć, że się urodził, i nawet mu specjalnie nie przeszkadza, że inni urodzili się także.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

poniedziałek, marca 25, 2024

(5401+1). Suplement [degeneracyjny]

To zdjęcie było dość cierpliwym czekariuszem. Czekało, czekało, ale ani ono, ani ja nie wymyślilibyśmy, że pojawi się ono tutaj w tym charakterze.

Poniższy wybór fragmentów esejów nijak nie chciał wtopić w tło wszystkich innych, wybranych, przepięknych cytatów. Te chcą być zobaczone i prze­czy­ta­ne osobno, chcą być usły­sza­ne, poczute i zrozumiane, nie­po­minięte. Chcą za­trzy­mać, uwiesić się no­gaw­ki, chwycić za serce, przytrzymać uwagę, ucze­pić się podszewki ludzkiego życia niczym rzep psiego ogona.

Patrzę znów na to zdjęcie. Każdy jego element — przymglone, świetliste, ostre, nie­ostre, biel, czerń — skupia jak w soczewce jakiś aspekt do­świad­cza­nia cho­ro­by neuro­de­ge­ne­ra­cyj­nej; wszystko to, co trudno za­trzy­mać w sło­wach lub co po­zo­sta­je niewyobrażalne, nim nie stanie się faktem.


fot. Saxifraga, fragment.

Nawet dzisiaj wyczuwam echa tego sposobu myślenia: że choroba jest jakąś pokutą za nieznane zbrodnie. Do diabła z tym!

🖇

Wydaje mi się, że nie ma chyba w kraju rodziny, której jakoś nie dotknęła ta choroba [Alzheimera]. Ale ludzie o niej nie mówią, bo jest przerażająca. Słowo daję, uważają chyba, że wymawiając to słowo, przywołują demona. Kiedyś tak samo było z rakiem.

🖇

Choroba sprawia, że człowiek zsuwa się po trochu, i pozwala patrzeć, ja to się dzieje.

🖇

[…] końcowy rezultat są identyczne. Ale droga,
jaka tam prowadzi, jest zupełnie inna.

🖇

Choroba stopniowo odbiera […] rzeczy, o których człowiek nawet nie wiedział, że je ma, dopóki ich nie zabrakło […].

🖇

Choroba sprawia, że ciągle mam wrażenie, jakby śledził mnie niewidzialny typ, jakby przesuwał, podkradał i chował rzeczy, które przecież dopiero co odłożyłem na biurko – czasami aż krzyczę z frustracji. Widzicie, choroba postępuje powoli, ale nieubłaganie. Wyobraźcie sobie wypadek samo­cho­do­wy w zwolnionym tempie. Na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje. Czasem słychać zgrzyt czy stuk, skądś wypada śrubka i kręci się na desce roz­dziel­czej, jak na pokładzie Apollo 13. Ale radio ciągle gra, ogrzewanie działa i właściwie nie jest źle, wszystko w porządku oprócz pewności, że prędzej czy później wylecimy głową naprzód przez przednią szybę.

🖇

Chory na raka, właśnie zdiagnozowany, dostaje przynajmniej mapę, na któ­rej są zaznaczone ścieżki, jakimi może się toczyć jego przyszłość. Wiem oczywiście, jak straszna to choroba, ale chory ma terminy wizyt, ma spe­cjali­stów, ma testy i badania. Może liczyć na współczucie, może liczyć na nadzieję.
     Pacjent z alzheimerem w tym czasie zostawał praktycznie odesłany do domu. Kontaktowali się ze mną chorzy, którym to właśnie powiedziano, i nikt nawet nie zasugerował, że mogą się zgłosić do Stowarzyszenia Alz­heimera. Nie jestem osobą, która udziela się w grupach wsparcia, ale raz pojechałem do Londynu na spotkanie chorych z PCA […]. Pamiętam uśmie­chy, kiedy zacząłem mówić o symptomach, i miło było znaleźć się wśród lu­dzi, którym nie musiałem tego tłumaczyć.

🖇

Nie boją się [moi rodacy] śmierci – martwi ich to, co dzieje się wcześniej. Życie jest łatwe i tanie w produkcji. Ale wszystko, z czym go kojarzymy: duma, szacunek dla siebie samego i ludzka godność, warte jest zachowania. A możemy je stracić wobec fetyszu życia za wszelką cenę.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

5401. Z oazy (CCXLIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy, poślizgnięte na skórce chronosa. Są książki, z któ­rych ważne dla mnie cytaty umiem wybrać zaraz po skończeniu ich ostatniego akapitu lub strofy. Są też takie, gdzie muszę poczekać dzień lub dwa, by opadły fusy wrażeń, ale są też takie jak ta, którą chronologicznie w zeszłym tygodniu skoń­czy­łam jako drugą, ale wspo­mi­nam o niej jako o trzeciej, bo na zielone światło, by mieć pewność, jak wybrać najważniejsze dla mnie fragmenty, musiałam poczekać kilka dni.

Esej pt. Proces myślowy spłakał mnie ze śmiechu i rozgrzeszył, i pocieszył, że tak jest i już. Przytoczony tu fragment tego eseju (drugi, w którym niczym refren po­ja­wiają się słowa: [p]patrzę w ekran) przeczytałam na głos Sadownikowi, a ten nie tyl­ko rozpoznał swój opus operandi, ale po wszystkim dodał: w twoim przy­padku powinno być jeszcze: „zdrzemnęłam się”. To prawda, zamiast patrzeć w ekran, śpię. Latami nie jeden do­bry pomysł przy­szedł do mnie we śnie lub zaraz po prze­bu­dze­niu z drzemki.

Cytaty dotyczące orangutanów trafiły jako suplement do umieszczonego na tym blo­gu filmu o drugiej i ostatniej podróży Pratchetta do Borneo na spotkanie z na­szy­mi krew­niakami w 2013 roku, którzy, jak to w rodzinie, nie są najlepiej traktowani przez krewniaków-ludzi.

🖇 🖇

Trzymacie w rękach księgę słów obejmującą całą moją karierę, a za­tem jest rzeczą jedynie słuszną, bym zadedykował ją tym cu­do­wnym duchom, które albo ze mną współpracowały, albo wspo­ma­ga­ły mnie na miriady użytecznych sposobów przez wiele, wiele lat.
     […]
     Oraz wszystkim innym, którzy pomagali mi i nie przeszka­dza­li w drodze […].

🖇 🖇

Przez cały czas w listach i e-mailach, w pytaniach z sali ludzie proszą, by dać im kilka wskazówek, jak zostać pisarzem. I wyczuwa się wtedy ten błysk w oku, tę nadzieję, że tym razem człowiek jakoś przestanie się pil­no­wać i przekaże im mapę drogi do Świętego Graala, czy też – tak byłoby le­piej – URL tej mapy. Wykrywam w tych pytaniach odrobinę niepokojące podejście, jakby sugestię urazy, kiedy mówię, że gramatyka i ortografia odgrywają w tych planach pewną rolę („Czy wydawcy nie mają ludzi od tego?” – zapytał ktoś w odpowiedzi), oraz przekonanie, że świat nie dzia­ła, jak należy, skoro nie chce uwzględnić faktu, że pytający nie ma czasu.
     Dlatego udzielę teraz porad, jak zostać zawodowym bokserem. Oczy­wi­ście kluczowa jest odpowiednia dieta, podobnie jak codzienny tre­ning fi­zycz­ny. Pilnujcie pracy nóg, często pomoże wam wykaraskać się z kło­po­tów. Codziennie odwiedzajcie salę treningową – każdego dnia, kiedy bu­dzi­cie się zdolni, by stanąć na nogach. Wykorzystujcie każdą okazję, żeby obej­rzeć dobrą profesjonalną walkę. […] Nie słuchajcie, co mówią, patrz­cie, co robią. I nie zapominajcie o diecie, ćwiczeniach i pracy nóg.
     Jasne? No więc bycie zawodowym pisarzem to właściwie to samo, tylko że nie chodzi o boks.
     I tyle.

🖇

Praca wyraźnie posuwa się naprzód. Główna sprężyna kreatywności wy­raź­nie się nakręca.
     Do pracy więc – pilnie wykonuję kopię zapasową dysku. To jest piękne w komputerach. Za dawnych ciężkich czasów maszyn do pisania, kiedy spa­dał poziom kreatywności, człowiek musiał się zajmować ostrzeniem ołówków i czyszczeniem szpilką czcionki e. Komputer gwarantuje nie­skoń­czo­ne możliwości dłubania przy nim, twórczego konstruowania makr, skru­pu­lat­nej regulacji zegara czasu rzeczywistego i tak dalej; porządna, uczciwa praca.
     Siedzenie nad klawiaturą i przed ekranem to praca. Tysiące biur działa dzięki tej zasadzie.
     Patrzę na ekran.
     […] trafia dokładnie w łysą głowę Ajschylosa? Swoją drogą ciekawe, jak się po grecku pisze Ajschylos.
     Słownik kultury klasycznej w pudle na strychu.
     Drabina w garażu.
     Trzeba umyć samochód.
     Lunch.
     Uczciwie przepracowany ranek, nie ma co.
     Znowu przed ekranem.
     Patrzę w ekran.
     […]
     Patrzę w ekran.
     […]
     Patrzę w ekran.
     […]
     Patrzę w ekran.
     Ciekawe, czy orzeł ma coś jeszcze, czego mógłby się chwycić zde­spe­ro­wa­ny żółw.
     Sprawdzam w encyklopedii ptaków z pudła na schodach. O rany…
     Kolacja.
     Patrzę w ekran. Obracam myśli w głowie. Żółwie, łysa głowa, orły. […]
     Północ.
     Patrzę w ekran. Niejasno sobie uświadamiam, że prawa ręka uderzyła w kla­wisze, otwierając nowy plik. Zaczynam oddychać bardzo powoli.
     Piszę 1943 słowa.
     Łóżko.
     Przez cały dzień już myślałem, że nam się nie uda.

🖇

To my jesteśmy starożytnymi dla kolejnych tysiącleci…

🖇

Miałem szczęście. Miałem wręcz niewiarygodne szczęście, jeśli pomyślę, jak wszystko mogło się potoczyć. Ale kiedy długouchy Spaniel Szczęścia za­czyna obwąchiwać twoje nogawki, warto mieć w kieszeni obrożę i jakiś sznurek. W moim przypadku była to kontynuacja.

🖇

Podoba mi się kształt twojego kliwra, młody człowieku”, co znaczyło, że mnie polubił.

🖇

Science fiction z pewnością przewidziała wiek komputerów. […] W SF znaj­dą nawet sugestie czegoś, co przypomina sieć. Ale niespodzianką okazało się to, że komputerów używają nie lśniący nowi ludzie, ale te same głupie ludzkie istoty, jakie żyją tu od zawsze. Nie chcą – na ogół – korzystać z tech­ni­ki, by poszerzyć swą wiedzę. Chcą oglądać porno, grać w gry, kraść i ga­dać ze sobą nawzajem.
     Nie robimy tego dobrze. Dostaliśmy do rąk techniczne cuda, ale do nich nie dorastamy.

🖇

[…]  to typowy problem z przyszłością:
nie chce stanąć nieruchomo na dłuższą chwilę.

🖇

Czytałem […]. Ale robiąc to dla czystej przyjemności, mocno wciskałem no­gą guzik dorastania. […] Byłem zdumiony rozsypanym przed sobą bo­gac­twem. Uczyłem się od mistrzów i myślałem o tym, czego się uczyłem. Nie wiedziałem o tym wtedy, ale w mojej głowie zaczynał się już obracać młyn sklecony przez szatana, i w końcu miał zmielić mnie na pisarza, ale jak wszystkie młyny potrzebował śruty. […] Młyny szatana obracały się, by za­gwa­rantować mi bezustanne zdziwienie. […] Mam wrażenie, że ten sza­tań­ski młyn radośnie miele każde przeżycie, każde spotkanie i nigdy, nigdy się nie zatrzymuje.

🖇

Zacząłem od książki, która doprowadziła mnie do biblioteki, która doprowadziła mnie wszędzie.

🖇

Najpierw buduje się bibliotekę, a potem szkołę wokół niej. Trzeba do­pil­no­wać, żeby dzieci umiały czytać płynnie, pisać zrozumiale, choć prosto, i opa­no­wać podstawy matematyki przynajmniej w takim stopniu, żeby wie­dzieć, kiedy kalkulator oszukuje. Potem pokazujemy im, jak korzystać z biblioteki, i nie wpuszczamy swobodnie do sieci, dopóki naprawdę nie będą umiały pisać i czytać, i dopóki nie dorosną na tyle, by nie mylić danych z informacją. W przeciwnym razie będą tylko małpami na plan­ta­cji bananów.

🖇

Kłopot polega na tym, że sieć nie jest prywatna i powiększa wszystko, dobre i złe. […] Sieć wciąż jest nowa, jest wielka i jest publiczna; wraz z nią po­ja­wi­ły się nowe percepcje i nowe problemy. (Jednym z drobniejszych jest ten, że ludzie prowadzą swój język po światowej autostradzie, chociaż nie zdali eg­za­minu na prawo jazdy. […]).

🖇

Świat jest pełen rzeczy i wymyślenie czegoś nowego jest prawie niemożliwe. Nie; rolą fantastyki, tak jak ją określił G.K. Chesterton, jest opisywanie rze­czy zwykłych i codziennych w taki sposób, by czytelnik spojrzał na nie z no­wej perspektywy.

🖇

Kiedy czytałem tę książkę [Neil Gaiman, Koralina], pamiętałem, że faktycz­nie, prawdziwa groza kryje się w opowieściach dla dzieci. […] Jednak sen­sem tej opowieści nie jest groza, ale pokonanie grozy.

🖇

Zanim zabijesz potwora, musisz poznać jego imię.

🖇

To ta chwila, krótka euforia, kiedy wszechświat się otwiera i coś nam po­ka­zu­je; doznajemy wtedy wrażenia porządku większego niż niebiosa i – przy­naj­mniej na razie – niedostępnego dla Hawkinga. Nie wymaga czci, ale – tak myślę – wynagradza inteligencję, obserwację i badawcze umysły. Nie sądzę, bym znalazł Boga, lecz mogłem zobaczyć, skąd bogowie przychodzą.

🖇

[…] powinniśmy cenić dojrzały wiek jako dotykalną 
obecność przeszłości i honorować go jako taką.

🖇

Żyjemy w świecie […] kierowanym głównie przez mężczyzn, którzy umieją zliczać liczby, a że umieją też liczyć ludzi, uważają, że ludzie to liczby.

🖇

To tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że sytuacja międzynarodowa jest na ogół wciąż tą samą nudną i głupią sytuacją międzynarodową w świecie opętanym przez potwory, które sam sobie stworzył, przez smoki, które trud­no zabić. Rozglądamy się i widzimy politykę zagraniczną będącą dzia­ła­nia­mi z zemsty za zemstę podjętą w zemście za poprzednią zemstę. Taka ścieżka prowadzi wyłącznie w dół, a jednak przez cały czas świat tłoczy się na niej.

🖇

Więc skąd się bierze fantastyczne pomysły? Kradnie się je. Kradnie się z rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję.

🖇

[…] jestem opętany przez zwariowane i błazeńskie idee. Jedną z nich jest to, że szczury mogą mówić. Ale zdarza mi się snuć myśli jeszcze bardziej dzi­wa­czne i śmieszniejsze, takie jak możliwość szczęśliwego zakończenia. Cza­sa­mi, kiedy jestem naprawdę, ale naprawdę zwariowany, po świeżej dawce błazeństwa, potrafię rozważać fantastyczną myśl, że homo sapiens może być rzeczywiście zdolny do myślenia. Warto by to przetestować, bo wszystkiego innego już próbowaliśmy.

🖇

Niesamowite, czym podzielą się z tobą ludzie, jeśli tylko potrafisz słuchać w odpowiedni sposób.

🖇

Nauczył mnie [G.K. Chesterton] czegoś, co głęboko wziąłem sobie do serca: że nie istnieje nic dziwniejszego niżnormalne”.

🖇

Jakaż to odwaga przyznać, że cierpi się na chorobę, która nie sugeruje rozwiązłej młodości, burzliwego życia czy choćby fatalnych nawyków żywieniowych? Każdy może wpaść w demencję i każdego dnia, z coraz większym rozpędem, spotyka to przypadkowych ludzi.

🖇

Bardzo wiele rzeczy, które uważamy za oczywiste, kiedyś było fantastyką, a niektóre inne nie, bo nawet pisarze science fiction nie mogli ich sobie wy­obrazić. Biskup powinien szanować science fiction – żyje w niej.

🖇

Wiemy dzisiaj, że potwory niekoniecznie muszą mieć łuski i spać pod górą. Mogą się ukrywać w naszych głowach.

🖇

Przez całe życie, odkąd skończyłem dziewięć lat, cieszyły mnie słowa – nie­ko­niecznie słowa uporządkowane, ale słowa same w sobie, takie jak alter­na­ty­wa, onomatopeja czy szemranie, słowa, które jakoś zdawały się prze­ma­wiać. Zależy mi na słowach i ich znaczeniach […].

🖇

Lubię przypadkowe onomatopeje w słowach określających rzeczy bez­dźwię­czne. Mignięcie, połysk, migotanie, lśnienie… wszystkie brzmią wła­śnie tak, jak brzmiałoby światło, gdyby wydawało dźwięk.

🖇

[…] gatunek literacki to tylko przyprawa.

🖇

Zakończę, pozostawiając was ze słowem, które chciałbym całkowicie wy­eli­mi­no­wać z języka angielskiego. Panie i panowie, czy mogę za­pro­po­no­wać, byście w życiu wyrzekli się zabawy? Albowiem, bracia i siostry, jest to sło­wo skun­dlo­ne, erzac słowa, słowo fastfoodowe! Co oznacza? Rozważmy ha­nieb­ne użycie „zrobiłem to dla zabawy”, „myślałem, że to będzie zabawa”, „to była tylko zabawa” albo, najgorsze ze wszystkich, ta odrobina bieli na czubku kurzego łajna, „czy mamy już dobrą zabawę?”.
     Po co mieć zabawę, kiedy możliwa jest przyjemność, uciecha, radość, roz­rywka, odprężenie, sport, trochę szaleństwa, a także sa­tys­fak­cja i za­do­wolenie?

🖇

Może dobrą metodą zrozumienia tego świata jest
spojrzenie na niego z zewnątrz, z innego…

🖇

Lektura działała jak rower ćwiczebny dla umysłu – nigdzie człowieka nie dowiezie, ale wzmacnia mięśnie.

🖇

Aby zachować rozum, […] często trzeba, żeby choć przez krótką chwi­lę znaleźć otuchę, dostrzec przyjazny porządek w kawałku świa­ta – niech­by tylko na czas teatralnego spektaklu albo lektury książki. To nieszkodliwe.

🖇

Widzicie? Życie dzieje się, kiedy snujemy inne plany.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

Na szczęście przetrwałem, a talent do marzeń, jak prze­ko­na­łem się później, może być zaskakująco użyteczny.

🖇

[…] wszystko, czego się dotąd nauczyliście, to nie tyle prawda, ile raczej sposób patrzenia na świat.

🖇

Czasami człowiek coś zobaczy i po prostu musi to mieć.
     […]
     Żadne dwa kapelusze nie są takie same. Każdy ma włas­ną osobowość. Wiedzą o tym wszyscy za­de­kla­ro­wa­ni nosiciele kapeluszy.

🖇

Jakoś znalazłem się w miejscu, w którym powinienem się znaleźć.

🖇

Majstruję przy pomysłach, tworzę nowe postacie, pró­bu­ję linie dialogu i ogólnie bawię się aż do chwili, kiedy znaj­dę sposób, by dać samemu sobie znać, o czym my­ślę. Często jedna z postaci powie coś, co mi wyjaśnia, o czym będzie opowieść.

🖇

Świat się zmienia, chociaż powoli.

🖇

Teraz już wiem, że prawie cała literatura piękna jest w pewnym zakresie fantastyką.

🖇

„Wszyscy są tacy… normalni”. Na co odpowiedziałem: „Och, nie jest z nimi aż tak źle”…

(tamże)